sobota, 28 czerwca 2014

75. Zdjęcia

Ostatnio jestem pod presją pisania postów na blogu. Wcześniej mi się chciało. Dziś mi się nie chce, ale co zrobić jak żona nalega, a mojej kochanej połówce (która rozpieszcza moje podniebienie) się przecież nie odmawia :)

Napiszę więc o tym, że używam ostatnio nowej dystrybucji Linuxa o nazwie Lite 2.0 (Beryl). Skusiłem się i wszystko poszło jak należy - żadnych problemów. Nawet sieć bezprzewodowa zadziałała bez niespodzianek. Podałem tylko hasło i wszystko gotowe. Całość jest minimalistyczna i całkiem sprawnie działa na staruszku.

Ale nie o tym do końca chciałem pisać. Na ostatniej grupie terapeutycznej mieliśmy pokazać dwa dla nas ważne zdjęcia. Od początku wiedziałem co chciałem pokazać. Niestety, jedno zdjęcie zostało w albumie w domu moich rodziców. Z drugim nie miałem najmniejszego problemu, bo dotyczyło naszego ślubu.

Potem zostało już tylko opowiedzieć dlaczego te zdjęcia się wybrało i jakie emocje oraz myśli towarzyszyły nam wtedy i teraz gdy je oglądamy. Takie wspomnienia są bardzo potrzebne dla podkreślenia, że każdy ma jakieś pozytywy w sobie - jak nie z dzieciństwa, to z dorosłego już życia. 

czwartek, 19 czerwca 2014

74. Bez grupy

Dziś przypadł dzień bez grupy. Bez pytań i odpowiedzi, bez historii. Czas namysłu w głowie jednak pozostał. Nieubłaganie zbliża się koniec terapii. Sam sobie zadaję pytania i rozmyślam co w tym aspekcie mojego życia zmieniło się, a co pozostało bez zmian.

Z dumą chcę powiedzieć, że wiele się zmieniło - choć często tego nie zauważam na co dzień, bo brak jest jakichś spektakularnych dokonań. Ale patrząc na siebie sprzed kilku miesięcy, w dniu takim jak ten, poznaję siebie samego na nowo. Niby ten sam, ale inny. Wiem, że jest jeszcze kilka spraw do przepracowania, ale i tak bycie na grupie to bardzo dobra decyzja.

Cały czas mam wsparcie w mojej kochanej żonce. Gdyby nie ona na pewno by mi było znacznie trudniej. To ona zazwyczaj prowokuje rozmowy i "zmusza mnie" do dodatkowej pracy w domu. Gdyby jednak ktoś, kto mnie czyta, miał jakieś wątpliwości czy warto poddać się terapii grupowej, to bez chwili zastanowienia powiem, że tak. Jest tylko jeden podstawowy warunek - trzeba się zaangażować.

niedziela, 15 czerwca 2014

73. Iron Woman

Ostatnio miałem okazję odprężyć się w kinie. Wybrałem więc coś lekkiego z gatunku fantastyki i akcji. Oglądając już parę miesięcy temu zapowiedź wiedziałem czego mogę się spodziewać. Kino akcji w niedalekiej przyszłości, z wątkiem pętli czasu i oczywiście obcymi najeźdźcami.

Sprawdzona obsada w postaci gwiazdy kina oraz dotąd nieznanej mi aktorki. Emily Blunt, bo o niej mowa, wpasowała się w swoją rolę i stanęła na wysokości zadania. Piękna, silna kobieta, która czasami wybija się na pierwszy plan filmu. Jest łagodna i delikatna, ale aby to odkryć trzeba przeżyć jej historię życia, najlepiej kilka razy. Te same sceny odtwarzane wielokrotnie mogą nas nudzić, a jednak są tak zrobione, że mimo ich przewidywalności chcemy oglądać je na nowo. 

Na skraju jutra to lekkie i przyjemne kino akcji s-f. Polecam dla odprężenia i docenienia jutra.

sobota, 14 czerwca 2014

72. ZUS

Jako jeden z kilku milionów osób w Polsce zostałem zmuszony do tego, aby wybrać mniejsze zło. Całe to zamieszanie dla mnie jest jakimś kompromisem pomiędzy polityką a ekonomią. Jako jeden z wielu dostałem oficjalne pismo z prośbą, abym dokonał wyboru czy moje śmiesznie małe składki na ubezpieczenie emerytalne w całości trafią do ZUS, czy w części nadal będą w OFE.

Jak każdy świadomy (bardziej lub mniej zorientowany w ekonomii) obywatel zastanawiam się nad wyborem. Wiadomo przecież, że nasi ustawodawcy obierają jedną strategię, a potem z niej rezygnują, podczas gdy koszty tych całych zawirowań i tak spadają na nas podatników.

ZUS ma dziurę w budżecie, którą politycy chcą załatać pieniędzmi z OFE. Te ostatnie i tak słabo sobie radzą przynosząc małe zyski dla przyszłych emerytów. Całość pieniędzy z tych wygenerowanych zysków idzie w biurokrację lub do kasy i tak bogatych Polaków.

Z jednej strony mamy problem, który ministrowie chcą jakoś załatać na tę chwilę, bo wkrótce (ze względu na niż demograficzny i emigrację) dojdą kolejne, ale to już pewnie nie za ich kadencji. Z drugiej strony brak konsekwencji i zamknięcie OFE, bo i tak zysków nie przynoszą, gdyż te zjada inflacja i biurokracja.

Ktoś tam na odpowiednim szczeblu pociąga za sznurki władzy, aby ta stanowiła prawo dla tych, którzy na tym bardzo dużo zarobią. Szary Kowalski i tak za trzydzieści lat będzie płakał nad swoją emeryturą - jeśli dożyje lub nie będzie musiał pracować do osiemdziesięciu lat.

wtorek, 10 czerwca 2014

71. Nowy miętusek

Już od kilku tygodni do ściągnięcia jest nowa wersja miętowego systemu operacyjnego. Linux Mint w wersji siedemnastej jest systemem o przedłużonym wsparciu technicznym do 2019 roku zgodnie z ideologią Ubuntu LTS. Od wielu lat Mint jest uznawany za bardzo przyjazny użytkownikom. Tak też jest i w tym wydaniu, o czym świadczą statystyki pobrań ze strony śledzącej popularność poszczególnych wersji pingwinka.

Niewielkie wymagania systemowe, atrakcyjny wygląd, bogate źródła darmowego oprogramowania oraz prawie wszystko, co nam potrzeba na starcie, to jedne z kilku zalet tej i poprzednich wersji miętuska. Łatwość obsługi i instalacji oraz szybkość działania to kolejne atuty.

Dla niezdecydowanych - polecam i zachęcam do wypróbowania w trybie live dvd lub usb bez instalacji, a po przeczytaniu o występujących czasami problemach i zrobieniu koniecznie kopii zapasowej ważnych danych do użytkowania na co dzień. Za darmo i w pełni legalnie. Na koniec parę zrzutów ekranu mojej roboty oraz bogata recenzja na jednej z moich ulubionych stron blogowych w tej tematyce.




sobota, 7 czerwca 2014

70. Życie

Moje życie toczy się z różną prędkością. Ale mi to odpowiada. Lubię stan, w którym jest spokój i nic niespodziewanego się nie dzieje. Miałem pisać o Linuxie, ale moja osobista korektorka zastrajkowała i powiedziała, że dosyć tego, więc o tym będzie następnym razem.

Czasami chciałbym napisać coś mądrego i takiego dającego do myślenia, ale często łapię się na tym, że co ja wiem o życiu, aby dawać komuś dobre rady? Sam jestem na terapii i czerpię z niej ile się da, choć powoli widać u mnie zmęczenie materiału. Ciężkie historie opowiadane na grupie budzą we mnie współczucie i chwilę zadumy oraz refleksji nad własnym życiem. Niestety tylko we mnie, bo sami zainteresowani szybko próbują zapomnieć o tym, co się stało i nagle nie odbierają telefonów, czy obiecują zadzwonić i nie dzwonią. 

Daje mi to tylko do myślenia - czy ze mną jest coś nie tak, czy wewnętrzne przekonanie kolegów i koleżanek, że dadzą sobie sami radę jest silniejsze i pomoc z zewnątrz jest im niepotrzebna? Na to oraz inne pytania mogę snuć tylko domysły - chyba że przyjdzie czas, aby się z nimi zmierzyć w cztery oczy.

Zdjęcie - klik