wtorek, 15 lipca 2014

79. Udało się

W poniedziałek miałem po raz kolejny "przyjemność" oddawać krew do badań. Dla niektórych może się wydawać, że to nic wielkiego. Dla mnie jest to wydarzenie, do którego podchodzę bardzo poważnie. Historia nie jest regułą, która zawsze lubi się powtarzać. Moje wcześniejsze spotkania z instytucją pod nazwą "centrum krwiodawstwa" kończyły się ostatnimi czasy fatalnie. 

Dwukrotnie próbowałem oddać krew i dwukrotnie mój organizm się buntował. Za każdym razem panie przy próbie wkłucia się w moje żyły miały problem i nie trafiały ani za pierwszym, ani za drugim razem. Dopiero trzecie podejście było udane.

Żona się śmieje, że podczas pobierania robiło mi się słabo i mdlałem. Prawda jest taka, że robiłem się zielony, a przed oczami pojawiały mi się już jakieś dziwne zamglenia. W związku z powyższym moje próby oddania krwi (przy pobraniu tylko próbki do badań) zakończyły się na leżance z przymusowym leżakowaniem na plecach przez piętnaście minut. Jak się później okazało  (przy wizycie u lekarza) moje ciśnienie spadło wtedy do poziomu 70/40. Co wprawiło w osłupienie i mnie i żonę. 

Do poniedziałkowej próby postanowiłem się więc troszkę przygotować. Rano przed wyjściem zrobiłem dwadzieścia pompek, aby żyły były bardziej nabrzmiałe. Starałem się również myśleć pozytywnie, że się uda. Żeby było mi raźniej poinstruowałem żonę jak może mnie wspierać i czego ma nie robić.

Po wejściu do gabinetu zasiadłem wygodnie w fotelu i czekałem. Starsza, miła pani przeczytawszy zlecenie, upewniając się dwa razy, przystąpiła do dzieła. Kilka zaciśnięć ręki i żyła była wyczuwalna pod palcem. Pani sprawnie się wkłuła i pobrała dwie probówki. Tym razem już nie kozakując nie patrzyłem jak zabierają moją krew. Kątem oka zauważyłem strzykawkę z igłą oraz ciemnowiśniowym płynem - na szczęście już nie w mojej ręce. Poczułem lekkie uderzenie ciepła do głowy, ale to by było na tyle. Podziękowałem więc pani technik, że tak sprawie się wkłuła nie opowiadając całej historii tylko to, że ona nie miała żadnego problemu z odnalezieniem żyły. Na co ona stwierdziła: "przecież tu wszystko widać jak na dłoni". Podziękowałem i wyszedłem zadowolony.

Mała rzecz, a jak cieszy. Na koniec jeszcze dodam, iż obiecałem sobie, że w niedalekiej przyszłości, po poprawieniu kondycji, oddam honorowo krew.

sobota, 12 lipca 2014

78. Cena

Jak bezcenny jest spokój wie każdy kto pracował w hałasie. Jakim rzadkim dobrem jest w obecnych czasach. Każdego dnia naszego życia towarzyszy nam harmider duszy. Spokój serca i sumienia, bo o takim mówię, czai się za rogiem wiary, nadziei i miłości.

Niestety, coraz więcej ludzi gubi się i traci go czasowo lub bezpowrotnie. Czasem wystarczy być jak dziecko, aby wsłuchać się w siebie i na nowo go odnaleźć. Życie jednak pisze inne scenariusze w pogoni za niedoścignionym marzeniem dostatku, pieniędzy i chwały albo, co gorsza, władzy człowiek zaprzedaje swój spokój w imię wyższych celów.

Co jest tym wyższym celem dla każdego z nas? Musimy odpowiedzieć sobie na to pytanie sami. Czy jesteśmy w stanie postawić Boga, który jest jedynym źródłem spokoju serca, na pierwszym miejscu? Czy wolimy sprzedać się mamonie? Jeśli wybierzemy to drugie cena, jaką zapłacimy za nasze życie, jest najwyższą z możliwych. Zniewalając nas tu, na ziemi.

środa, 9 lipca 2014

77. Urlop

Już jakiś czas siedzę sobie na urlopie i leniuchuję. Niby wolne, a tyle się dzieje wokół mnie i Nas, że o dłuższej chwili spokoju można jedynie pomarzyć. Deszcz na szczęście pada już za oknem i upał zelżał dając czas do odpoczynku oraz powietrze do oddychania.

Wspaniałe towarzystwo mojej żoneczki, która zaskakuje mnie co jakiś czas pozytywnie sprawia, iż dzięki niej odpoczynek jest jeszcze lepszy. Budząc się rano i patrząc na moją połóweczkę jak śpi, widzę jakim jestem szczęściarzem. 

Liczba niesamowitych historii życiowych jakie usłyszałem w ostatnich dniach daje do myślenia. Jak bardzo można sobie popsuć relacje z najbliższymi. Szczęście w życiu to nie tylko czysty przypadek, to przede wszystkim ciężka praca na co dzień, za którą otrzymujemy owoce w nieoczekiwanej chwili naszego podróżowania po ziemskim padole.

Urlop to czas na relaks i przemyślenia, to okres w życiu choć krotki, ale bardzo ważny. Nabieram więc sił i z optymizmem patrzę przez życie jakie czeka Nas w niedalekiej przyszłości. W tym szczególnym czasie zatrzymuję się nad przyrodą i podglądam ją z zaciekawieniem i zachwytem. Polecam każdemu. Nawet kropla deszczu jest dziełem Najwyższego, ale żeby to dostrzec trzeba mieć otwarte serce na cuda Boga.

poniedziałek, 7 lipca 2014

76. Dlaczego Linux nie jest dla każdego?

Co jakiś czas gorąco zachęcam Was do spróbowania swoich sił na polu nowego systemu operacyjnego. Jest to bardzo łatwe i nadal będę Was namawiał do popełnienia pierwszego grzechu. Są jednak pewne ograniczenia, które siedzą w Was samych i to o nich chciałem napisać.

Przyzwyczajenia są chyba najsilniejsze - dlatego marketingowcy już w młodym wieku zarzucają nas reklamami i bombardują wizerunkiem swojej firmy z każdej możliwej strony. Potem czas robi swoje. Dodatkowo, są pewne typy osób, które najzwyczajniej w świecie nie lubią wszelkich zmian. To dlatego tak ważny jest otwarty umysł.

Program w szkole podstawowej w 99 % oparty jest o system operacyjny firmy z Redmond. W nielicznych szkołach (przeważnie na zajęciach dodatkowych) wspomina się, że istnieją jeszcze inne systemy operacyjne niż Windows. W dalszej części kształcenia też nie jest lepiej.

Błędna jest opinia, że jak system darmowy to jest najpewniej do niczego. Takie plotki też krążą po sieci  -wypuszczane przez osoby, które albo nie widziały żadnego Linuxa na oczy lub przy pierwszym możliwym problemie dały za wygraną. Często są to osoby rozgoryczone tym, że klikają gdzie popadnie oraz wpisują w terminalu wszystko co znajdą w sieci.

Nieprawdą jest, że Linux to jakaś czarna magia i trzeba coś tam wpisywać w jakimś czarnym okienku. Jest to kolejny mit, bo w bardzo wielu przypadkach wszystko da się wyklikać myszką, a tylko w kilku trzeba używać konsoli (z którą jak się dłuższą chwilę zapoznamy) nie ma najmniejszego problemu.

Więc dla kogo jest Linux? Dla wszystkich myślących oraz ceniących wygodę i szybkość pracy. Dla ludzi, którzy mogą (choć nie muszą) mieć podstawowej wiedzy o komputerach. Dla ludzi lubiących zmiany i nowości, którzy chcą wybrać to, co ich interesuje, a z reszty zrezygnować bez konsekwencji.

Automatyczne aktualizacje systemu (jak i oprogramowania z nim zainstalowanego) z oficjalnych źródeł, które przebiegają bardzo szybko, są kolejnym plusem przemawiającym za tym, aby spróbować. Bo jak niektórzy mówią - warto mieć jakąś alternatywę.

Z ciekawostek - Linux rządzi w przedsiębiorstwach oraz w najszybszych superkomputerach świata. W ostatnich latach Android (czyli wersja Linuxa) zdominowała już ponad 60 % rynku urządzeń mobilnych.

Linux jest wszędzie i korzystamy z niego na co dzień czy tego chcemy, czy nie. W pracy w domu, nawet w niektórych szkołach. Więc lepiej chyba znać choć trochę to, z czego się korzysta.