Jako jeden z kilku milionów osób w Polsce zostałem zmuszony do tego, aby wybrać mniejsze zło. Całe to zamieszanie dla mnie jest jakimś kompromisem pomiędzy polityką a ekonomią. Jako jeden z wielu dostałem oficjalne pismo z prośbą, abym dokonał wyboru czy moje śmiesznie małe składki na ubezpieczenie emerytalne w całości trafią do ZUS, czy w części nadal będą w OFE.
Jak każdy świadomy (bardziej lub mniej zorientowany w ekonomii) obywatel zastanawiam się nad wyborem. Wiadomo przecież, że nasi ustawodawcy obierają jedną strategię, a potem z niej rezygnują, podczas gdy koszty tych całych zawirowań i tak spadają na nas podatników.
ZUS ma dziurę w budżecie, którą politycy chcą załatać pieniędzmi z OFE. Te ostatnie i tak słabo sobie radzą przynosząc małe zyski dla przyszłych emerytów. Całość pieniędzy z tych wygenerowanych zysków idzie w biurokrację lub do kasy i tak bogatych Polaków.
ZUS ma dziurę w budżecie, którą politycy chcą załatać pieniędzmi z OFE. Te ostatnie i tak słabo sobie radzą przynosząc małe zyski dla przyszłych emerytów. Całość pieniędzy z tych wygenerowanych zysków idzie w biurokrację lub do kasy i tak bogatych Polaków.
Z jednej strony mamy problem, który ministrowie chcą jakoś załatać na tę chwilę, bo wkrótce (ze względu na niż demograficzny i emigrację) dojdą kolejne, ale to już pewnie nie za ich kadencji. Z drugiej strony brak konsekwencji i zamknięcie OFE, bo i tak zysków nie przynoszą, gdyż te zjada inflacja i biurokracja.
Ktoś tam na odpowiednim szczeblu pociąga za sznurki władzy, aby ta stanowiła prawo dla tych, którzy na tym bardzo dużo zarobią. Szary Kowalski i tak za trzydzieści lat będzie płakał nad swoją emeryturą - jeśli dożyje lub nie będzie musiał pracować do osiemdziesięciu lat.
Ktoś tam na odpowiednim szczeblu pociąga za sznurki władzy, aby ta stanowiła prawo dla tych, którzy na tym bardzo dużo zarobią. Szary Kowalski i tak za trzydzieści lat będzie płakał nad swoją emeryturą - jeśli dożyje lub nie będzie musiał pracować do osiemdziesięciu lat.