Książki nigdy nie były moją pasją. Do teraz. Wszystko przez podstępną Żonkę. Podsuwa mi jedną pozycję za drugą, a ja nie mogę się uwolnić. Kiedyś myślałem, że czytanie to przykry obowiązek. Nudne lektury przytłaczały mnie; sprawiały, że podchodziłem do czytania jak do przysłowiowego jeża. Dziś wciągają mnie całego, na długie godziny. Jak mam czas, nie mogę się od nich oderwać. Po następnej stronie przychodzi jeszcze jedna, a potem kolejna.
Najgorsze jest to, że gdy skończę, czuję niedosyt. Moja druga podświadomość książkowa obudziła się. Uśpiona do tej pory woła: "daj mi jeść", "daj mi następną książkę". I kto jest temu winien? Mam nadzieję że wyjdzie mi to na dobre i nie zgaśnie tak szybko, jak się zaczęło.