Kilka lat temu zakupiliśmy z żonką laptopa. Działał bez zarzutu i nie sprawiał żadnych problemów. Natchniony jednak poprzednimi doświadczeniami z systemami z rodziny Windows postanowiłem, że trzeba wydzielić partycję na dysku. A że się na tym znam, podjąłem się wyzwania wydzielenia miejsca na zdjęcia, muzykę, dokumenty i inne prywatne dane, odseparowując je od systemu.
Pobrałem więc z sieci dobrze znany mi program. Zainstalowałem i wziąłem się za zmianę partycji. Jako, że nie mieliśmy płytki instalacyjnej systemu, a kopia jego instalacji znajdowała się na dysku twardym, musiałem być ostrożny, żeby czegoś nie zepsuć. Tak zwana zmiana wielkości partycji bez utraty danych była w moich oczach pestką, bo przecież nie robiłem tego pierwszy raz. Dysk miał dwie partycje - pierwszą o literze C, gdzie znajdował się system i wszystkie dotychczasowe pliki oraz ukrytą - D z kopią czystego systemu. Zmniejszam więc dysk C, żeby zrobić miejsce na nową partycję. Potem tworzę nową i daję jej określony rozmiar i literę dysku. Zatwierdzam zmiany i czekam, aż program zrestartuje system i wykona wszystkie zaplanowane przeze mnie wcześniej czynności. Po 45 minutach komputer restartuję się - celem dokonania nowych wpisów w rejestrze systemu i zaktualizowania w nim partycji.
Wpisuję login i hasło. Komputer myśli bardzo długo, a po 20 minut dostaję ekran powitalny. Zaglądam do ikonki "Mój komputer" i oczom własnym nie wierzę - wszystko, co zaplanowałem, powróciło do stanu sprzed ingerencji. Żona niecierpliwi się i przebiera nóżkami: "kiedy będę mogła skorzystać z komputera?", a ja zachodzę w głowę dlaczego wszystkie moje operacje na dysku zostały cofnięte przez Vistę. Powtarzam jeszcze raz cały proces i znów to samo.
Małżonka zniecierpliwiona przystępuje do akcji. Pyta swojego kolegę co jest i czy może nam pomóc. Chwilę potem prosi mnie do GG celem wyjaśnienia z nim szczegółów technicznych. Ten, nie zastanawiając się długo, pyta czy poradzę sobie z Linuxem. Nie mając nic do stracenia, mówię że tak. Podsyła mi link do mini dystrybucji, której głównym zadaniem jest zarządzanie dyskami. Wchodzę na stronę, ściągam około 100 MB i wypalam pobrany plik na płytkę. Dystrybucja nosi nazwę "GParted" i jest darmowa. Po ponownym uruchomieniu komputera z płytką w napędzie pojawia się, dziś już dobrze mi znane, okno.
Pobrałem więc z sieci dobrze znany mi program. Zainstalowałem i wziąłem się za zmianę partycji. Jako, że nie mieliśmy płytki instalacyjnej systemu, a kopia jego instalacji znajdowała się na dysku twardym, musiałem być ostrożny, żeby czegoś nie zepsuć. Tak zwana zmiana wielkości partycji bez utraty danych była w moich oczach pestką, bo przecież nie robiłem tego pierwszy raz. Dysk miał dwie partycje - pierwszą o literze C, gdzie znajdował się system i wszystkie dotychczasowe pliki oraz ukrytą - D z kopią czystego systemu. Zmniejszam więc dysk C, żeby zrobić miejsce na nową partycję. Potem tworzę nową i daję jej określony rozmiar i literę dysku. Zatwierdzam zmiany i czekam, aż program zrestartuje system i wykona wszystkie zaplanowane przeze mnie wcześniej czynności. Po 45 minutach komputer restartuję się - celem dokonania nowych wpisów w rejestrze systemu i zaktualizowania w nim partycji.
Wpisuję login i hasło. Komputer myśli bardzo długo, a po 20 minut dostaję ekran powitalny. Zaglądam do ikonki "Mój komputer" i oczom własnym nie wierzę - wszystko, co zaplanowałem, powróciło do stanu sprzed ingerencji. Żona niecierpliwi się i przebiera nóżkami: "kiedy będę mogła skorzystać z komputera?", a ja zachodzę w głowę dlaczego wszystkie moje operacje na dysku zostały cofnięte przez Vistę. Powtarzam jeszcze raz cały proces i znów to samo.
Małżonka zniecierpliwiona przystępuje do akcji. Pyta swojego kolegę co jest i czy może nam pomóc. Chwilę potem prosi mnie do GG celem wyjaśnienia z nim szczegółów technicznych. Ten, nie zastanawiając się długo, pyta czy poradzę sobie z Linuxem. Nie mając nic do stracenia, mówię że tak. Podsyła mi link do mini dystrybucji, której głównym zadaniem jest zarządzanie dyskami. Wchodzę na stronę, ściągam około 100 MB i wypalam pobrany plik na płytkę. Dystrybucja nosi nazwę "GParted" i jest darmowa. Po ponownym uruchomieniu komputera z płytką w napędzie pojawia się, dziś już dobrze mi znane, okno.
Źródło Wikipedia
Na początku nie wiem co i jak, ale po chwili zastanowienia odnajduję potrzebne mi funkcje i dokonuję ponownego podziału dysku. Po 20 minutach oczekiwania i restarcie systemu wszystko jest tak, jak sobie to zaplanowałem. Do dziś nie wiem dlaczego tamten program nie poradził sobie z tym zadaniem. Dlaczego system Vista cofnął wszystkie zmiany? Od niedawna wiem natomiast, że podział na partycję w systemach Vista i 7 jest możliwy za pomocą narzędzi systemowych. Tak GParted rozwiązał nasze problemy. Natomiast ja na nowo zyskałem zaufanie do Linuksów i poznałem - dzięki żonce - naszego, wspólnego już teraz, przyjaciela - czyli Autostopowicza.
C.D.N.