Każdy z nas ma za sobą wiele początków. Każdy szczególnie te pierwsze zapamiętuje na długo. Z wiekiem dociera do nas, że wszystko również się kończy. Świat każdego dnia wita i żegna się ze słońcem symbolem dnia i nocy. Zastanawiając się nad tym wszystkim co jest pomiędzy. Życie toczy się raz ociężale, a raz w tempie tak szybkim, że nie dostrzegamy co dzieje się wokół nas i w naszym wnętrzu.
Piękne sceny natury, w skali komórkowej jak i znakomite wizualizacje wielkiego wybuchu, czyli narodzin wszechświata. Wszystko to połączone doskonałymi scenami walki oraz efektami specjalnymi na najwyższym poziomie zmieszane z hollywoodzkim światem pseudonaukowym dają koktajl, któremu na imię "Lucy". Film ten opowiada historię tak niesamowitą i jednocześnie tak pobudzającą wyobraźnię, że można przez naprawdę długą chwilę zapomnieć, iż ta opowieść mogłaby się kiedykolwiek wydarzyć naprawdę.
Dobra gra Morgana Freemana oraz Scarlett Johansson sprawiają, że przy odrobinie fantazji oglądającego można odprężyć swój umysł i dać się ponieść całej tej zabawie. Film jednak jak dla mnie ma drugie dno, do którego trzeba się dokopać. Nie zdradzając nic więcej polecam dwa artykuły do przeczytania po filmie - klik oraz ten.
Dobra gra Morgana Freemana oraz Scarlett Johansson sprawiają, że przy odrobinie fantazji oglądającego można odprężyć swój umysł i dać się ponieść całej tej zabawie. Film jednak jak dla mnie ma drugie dno, do którego trzeba się dokopać. Nie zdradzając nic więcej polecam dwa artykuły do przeczytania po filmie - klik oraz ten.