sobota, 19 stycznia 2013

44. Nic nie robić, leżeć w trawie... i nie słuchać radia

Siedzę  sobie w pracy i słucham. A że słuch  mam  jeszcze  w miarę dobry, to wyłapuję  słowa z dudniącej melodii. Nie, nie tej  tytułowej Ryszarda  Rynkowskiego, ale  tej, która co chwilę  puszczana  jest w rożnych stacjach radiowych. Dobiega do mnie ryk z głośnika nastawionego na tyle, ile fabryka dała.

W końcu to hit. A jak tak, to trzeba go powtarzać do znudzenia niczym "Last Christmas" i "Kevin sam w domu" w Boże Narodzenie. Ale o czym mowa?. Nie przeszkadza mi puszczanie po kilka razy tego samego utworu, ale męczenie czegoś dziesiątki razy to już zdecydowana przesada.

Na domiar złego są to piosenki z serii nic nie wnoszących do życia. Mało tego, to są piosenki promujące złe wzorce życia dla dzisiejszej młodzieży. Czyli życie to jedna wielka zabawa. I najważniejsze to: kasa, seks, alkohol, imprezy...

Owszem, jest czas na zabawę. Jest czas na pracę. Jest czas na rozwój fizyczny i duchowy. Tylko dlaczego mało o tym się śpiewa? Bo się nie sprzedaje.

Czy to jest muzyka?


I jeszcze jeden, mój "ulubiony"...