sobota, 4 lutego 2012

17. Sen

Miałem sen. Tak irracjonalny, jak tylko to możliwe. Zawierający jednak elementy z życia, które wcześniej widziałem. Zaczęło się jak płynę w łódce. Łupinka strasznie mała, kawałek płótna służył jako żagiel, i - o dziwo  - bez steru. Łódka w kształcie połówki łupiny orzecha włoskiego (spróbujcie to sobie wyobrazić). Nagle akcja przenosi się w inne miejsce. Płynę sobie w gdańskim porcie po Motławie, niespodziewanie sen się urywa i teleportuję się do portu w Gdyni, tam wypływam w morze. Potem znowu biała plama.

Odzyskuję świadomość. Sztorm - wielkie fale miotają łódeczkę jak zapałką. Łódka wywraca się do góry dnem. Tonę. Znów biała plama... Budzę się na plaży, pluję piaskiem i wodą. W oddali widzę jakieś postacie i jakby miasto za mgłą. Tracę przytomność. Biała plama znów nie daje o sobie zapomnieć. Odzyskuję przytomność, słyszę głosy, podnoszę wzrok, a tam przystań. Próbuję się ruszyć, ale nie mogę - do połowy zakopany jestem w piasku. Przecieram oczy ze zdumienia. Jestem na planie jakiegoś filmu. Widzę tylko kamerzystę i napisy na lokalach w języku niemieckim.

Znów odpływam w objęcia Morfeusza. Czuję chłód i znajomy zapach. Woda z morza jest bardzo blisko, a ja zakopany jestem jeszcze bardziej niż przedtem. Naglę widzę w oddali jakiś przedmiot. Dostrzegam krótkofalówkę, którą miałem w łupince. Jest za daleko, abym ją dostał rękoma. Na szczęście w pobliżu jest kij. Mam ją. Wezwę pomoc. Próbuje, ale nic z tego. Uświadamiam sobie, że antena jest urwana. Poddaję się i zasypiam.

Budzę się i nagle dostrzegam słup, którego wcześniej nie było. Wyrósł spod ziemi i ma wtyczkę do anteny. Znajduję kabel, którego wcześniej nie było. Podłączam go do słupa i wzywam pomoc przez radio. KONIEC.

Nie wiem co mam myśleć na temat tego snu, ale był tak realny w swojej nierealności, że obudziłem się zalękniony i mocno zdziwiony.

Wy też macie tak pokręcone sny?