środa, 25 lipca 2012

37. Wieści ze świata open source

Dużo ostatnio się dzieje w świecie wolnego oprogramowania. Choć są wakacje, cały czas tysiące wolontariuszy oraz etatowych pracowników pracują nad rozwojem poszczególnych programów, jak i całych dystrybucji Linuksa.

W Polsce oczekujemy naszego remiksu. Niestety pracę posuwają się bardzo wolno ze względu na małą ilość osób pracujących nad projektem. Miejmy nadzieję, że do końca wakacji remiks będzie gotowy. Ułatwi on instalację dla osób początkujących i leniwych, którym nie chce się douczyć i zainstalować potrzebnych programów ręcznie.

W świecie, gdzie fundusze są ogromne i praca wrze, można usłyszeć o kolejnej wersji niezwykle popularnego zielonego robocika, który jeśli wierzyć prognozom osiągnie nawet 61 procent rynku pod koniec tego roku. Jego kolejna wersja wprowadza sporo nowości, poprawek i udogodnień. Na aktualizację jak zawsze w pierwszej kolejności mogą liczyć flagowe telefony Samsunga i HTC.



Nie sposób śledzić wszystkich nowości, ale jedną z nich godną polecenia na pewno będzie najnowsze dziecko ze stajni Minta. Jest to jedna z wielu wersji Linuxa, która ułatwia początkującym użytkownikom zagłębianie się w tajniki wolnego oprogramowania. Tym razem jest to wydanie ze środowiskiem graficznym KDE. Całość można pobrać stąd



Drugim interesującym niusem jest to, że z tej samej firmy wyszedł pierwszy sprzęt sygnowany logiem Minta.


MintBox, bo o nim mowa, jest malutkim komputerem prawie bezgłośnym (obudowa jest jednym wielkim radiatorem) zużywającym naprawdę niewielkie ilości prądu -w wersji rozszerzonej są to maksymalnie 24 waty. Idealne rozwiązanie dla ludzi szukających czegoś małego i cichego. Piszę o tym, bo rzadko zdarza się, aby producent darmowego oprogramowania wypuszczał na rynek sprzęt pod swoim logo. Jest jednak mały haczyk - cena tego cuda nie jest mała (476$ lub 549$). Jeśli ktoś jednak jest chętny, całość można zamówić pod tym adresem.

Wracając na nasze podwórko programowe, powstaje bardzo ciekawy program do fakturowania i prowadzenia stanów magazynowy pod nazwą Agila S3


Całość oczywiście dostępna jest pod Ubuntu i Linux Mint, a wkrótce także na Debiana. Nareszcie jest alternatywa dla programów windowsowych oraz programów pisanych na zamówienie. Jest to program w pełni funkcjonalny i komercyjny. W stosunku jednak do swoich zamienników na Windowsie dużo tańszy. Myślę, że dla wielu mikroprzedsiębiorstw w zupełności wystarczający.

Jak sami widzicie sporo się dzieje, a to tylko fragment tego, co chciałem opisać. Więcej ciekawych informacji w kolejnym poście.

niedziela, 22 lipca 2012

36. Post pokutny - a co - zasłużyłem sobie

Nabroiłem ostatnio sporo. Mało nie doszło do scen dantejskich. Żona pękła i wylała na mnie całą swoją złość i żal. Zabolało, bo miało boleć. Miało to coś we mnie zmienić i wstrząsnąć niczym defibrylator.

Jestem nieposkładany i często moje postanowienia co do poprawy idą w łeb. Przez chwilę jestem niczym tęcza - ładny i kolorowy. Potem znikam i staję się nudny i szary. Pozbawiony radości z kolorów życia. 

Mam bardzo dobrą żonę. Dba o mnie, jest mi bliska i mogę na nią liczyć. Zawiodłem ją tym, że straciłem blask życia i ją zaniedbałem w pewnym istotnym aspekcie życia. Chęci mam dobre, ale często zapalam się i wypalam - tak szybko jak noworoczne sztuczne ognie.

Często mój głos rozsądku przyćmiewa moje zapędy. Do zmian. Nie jestem bez winy. Nagrzeszyłem zaniedbaniem. Teraz się zmieniam i mam nadzieję, że to nie będzie trwało dłużej niż dotychczas. Karioka jest wymagająca i to powinno pomóc mi stawiać poprzeczkę coraz wyżej.

Trzymajcie za mnie i za nas kciuki. Modlitwa też się przyda.

sobota, 7 lipca 2012

35. Przyzwyczajenia

Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia. Jak często jednak o nich przestajemy myśleć? Stają się naszą drugą naturą. Ukrywają się przed naszymi myślami. Tak po prostu robimy coś i nie zastawiamy się dlaczego to robimy i w jaki sposób.

Są setki takich zachowań w różnych dziedzinach życia i przytoczenie choćby części zajęłoby ze sto lat. Jest jednak jedna kwestia, o której chciałbym wspomnieć.

Załóżmy, że nasze przyzwyczajenia można zaprogramować. Wizja straszna, a jakże prawdziwa. Każdego dnia wielkie koncerny myślą, jakby zaprogramować nas - konsumentów, abyśmy korzystali z ich usług i produktów.

Wielkie głowy i spece od reklamy próbują nam wcisnąć swoimi sposobami wszystko to, za co im zapłacą zleceniodawcy. Wystarczy w nas wywołać pożądanie jakiegoś produktu i wcisnąć nam, że jest on niezbędny niezastąpiony, jedyny w swoim rodzaju. I że nasze  stare przyzwyczajenia już się nie liczą, bo można coś zrobić szybciej, łatwiej, itd., a to tylko tylko czubek góry lodowej. Potem daje się jeszcze jakiegoś VIP-a, który w reklamówce zachwala produkt i przepis na sukces gotowy.

Popieram postęp technologiczny, żeby była jasność. Ale nie za cenę tego, że produkty ledwo co wyprodukowane po gwarancji, często nadają się do kosza. A wszystko w imię wzrostu gospodarczego poprzez zwiększenie konsumpcji. Błędne koło się zamyka. Portfele bogatych są jeszcze większe, a konsumenci i przyroda cierpią na tym najbardziej.

Więc czasem warto trwać przy swoich starych, dobrych przyzwyczajeniach. Szanować samego siebie, nie dając sobie wyprać głowy w reklamach i jednocześnie dbać o naszą kruchą przyrodę.