niedziela, 22 lipca 2012

36. Post pokutny - a co - zasłużyłem sobie

Nabroiłem ostatnio sporo. Mało nie doszło do scen dantejskich. Żona pękła i wylała na mnie całą swoją złość i żal. Zabolało, bo miało boleć. Miało to coś we mnie zmienić i wstrząsnąć niczym defibrylator.

Jestem nieposkładany i często moje postanowienia co do poprawy idą w łeb. Przez chwilę jestem niczym tęcza - ładny i kolorowy. Potem znikam i staję się nudny i szary. Pozbawiony radości z kolorów życia. 

Mam bardzo dobrą żonę. Dba o mnie, jest mi bliska i mogę na nią liczyć. Zawiodłem ją tym, że straciłem blask życia i ją zaniedbałem w pewnym istotnym aspekcie życia. Chęci mam dobre, ale często zapalam się i wypalam - tak szybko jak noworoczne sztuczne ognie.

Często mój głos rozsądku przyćmiewa moje zapędy. Do zmian. Nie jestem bez winy. Nagrzeszyłem zaniedbaniem. Teraz się zmieniam i mam nadzieję, że to nie będzie trwało dłużej niż dotychczas. Karioka jest wymagająca i to powinno pomóc mi stawiać poprzeczkę coraz wyżej.

Trzymajcie za mnie i za nas kciuki. Modlitwa też się przyda.

5 komentarzy:

  1. Przyznanie sie i chec poprawy to juz polowa sukcesu.Pozdrawiam Was oboje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... Tak jakbym słyszała opis mojej domowej sytuacji ostatnio... zachowałam się jak Karioka, Mojemu się też oberwało...Ale bez dialogu nie ma zmian, czasem niestety zaboli...
    O kobietę trzeba dbać non stop, wystarczy, że poczuje się niezauważana, bo mężczyzna za długo skupia się na innych sprawach, to w końcu wybuchnie, mając wrażenie, że nie jest kochana. Jestem kobietą i doskonale to rozumiem.
    Modlić się za Ciebie nie będę, bo w kwestii budowania relacji to my sami jesteśmy tutaj twórcami- takie jest moje zdanie.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Shara

    OdpowiedzUsuń
  3. Kwestia poglądów ;-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń