czwartek, 27 września 2012

40. Syndrom pourlopowy

Urlop już się skończył. To fakt, który zapętla moje myślenie. Czasem jestem tu, a czasem jestem jeszcze tam  - nad naszym pięknym morzem. Wspominam. Zamykam oczy i czuję wiatr, szum fal, zapach lasu.

Kontakt z przyrodą, jak najmniej zmącony ludzką obecnością, wzbudza we mnie chęć spędzania na łonie natury jak największej ilości wolnego czasu. Czuję się wtedy taki mały. Taki nieistotny, wręcz przeszkadzający w tym, co się dzieje dookoła mnie. Widzę jak naturalne piękno jest bezcenne i kruche. Dobrze mi z tym i za rok chcę to powtórzyć z jeszcze większą dawką czystej  natury.

Wracając do zgiełku miasta - przeszkadzają mi samochody, hałas i tłumy ludzi. Choć i tu staram się zatrzymać na chwilę. Zamknąć oczy i cieszyć się słońcem. Słuchać odgłosów ptaków. Tu jest trudniej.

Praca wróciła już na swoje tory. I dobrze, bo się troszkę rozleniwiłem. A co - mnie też wolno.

Co do mojego zdrowia, to wszystko się już wyjaśniło i na szczęście to nic poważnego.

Pozdrawiam jesiennie. Czyli raz chłodno, raz gorąco - dla tych, co lubią zmiany.