Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia. Jak często jednak o nich przestajemy myśleć? Stają się naszą drugą naturą. Ukrywają się przed naszymi myślami. Tak po prostu robimy coś i nie zastawiamy się dlaczego to robimy i w jaki sposób.
Są setki takich zachowań w różnych dziedzinach życia i przytoczenie choćby części zajęłoby ze sto lat. Jest jednak jedna kwestia, o której chciałbym wspomnieć.
Załóżmy, że nasze przyzwyczajenia można zaprogramować. Wizja straszna, a jakże prawdziwa. Każdego dnia wielkie koncerny myślą, jakby zaprogramować nas - konsumentów, abyśmy korzystali z ich usług i produktów.
Wielkie głowy i spece od reklamy próbują nam wcisnąć swoimi sposobami wszystko to, za co im zapłacą zleceniodawcy. Wystarczy w nas wywołać pożądanie jakiegoś produktu i wcisnąć nam, że jest on niezbędny niezastąpiony, jedyny w swoim rodzaju. I że nasze stare przyzwyczajenia już się nie liczą, bo można coś zrobić szybciej, łatwiej, itd., a to tylko tylko czubek góry lodowej. Potem daje się jeszcze jakiegoś VIP-a, który w reklamówce zachwala produkt i przepis na sukces gotowy.
Popieram postęp technologiczny, żeby była jasność. Ale nie za cenę tego, że produkty ledwo co wyprodukowane po gwarancji, często nadają się do kosza. A wszystko w imię wzrostu gospodarczego poprzez zwiększenie konsumpcji. Błędne koło się zamyka. Portfele bogatych są jeszcze większe, a konsumenci i przyroda cierpią na tym najbardziej.
Więc czasem warto trwać przy swoich starych, dobrych przyzwyczajeniach. Szanować samego siebie, nie dając sobie wyprać głowy w reklamach i jednocześnie dbać o naszą kruchą przyrodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz