Dziś przypadł dzień bez grupy. Bez pytań i odpowiedzi, bez historii. Czas namysłu w głowie jednak pozostał. Nieubłaganie zbliża się koniec terapii. Sam sobie zadaję pytania i rozmyślam co w tym aspekcie mojego życia zmieniło się, a co pozostało bez zmian.
Z dumą chcę powiedzieć, że wiele się zmieniło - choć często tego nie zauważam na co dzień, bo brak jest jakichś spektakularnych dokonań. Ale patrząc na siebie sprzed kilku miesięcy, w dniu takim jak ten, poznaję siebie samego na nowo. Niby ten sam, ale inny. Wiem, że jest jeszcze kilka spraw do przepracowania, ale i tak bycie na grupie to bardzo dobra decyzja.
Cały czas mam wsparcie w mojej kochanej żonce. Gdyby nie ona na pewno by mi było znacznie trudniej. To ona zazwyczaj prowokuje rozmowy i "zmusza mnie" do dodatkowej pracy w domu. Gdyby jednak ktoś, kto mnie czyta, miał jakieś wątpliwości czy warto poddać się terapii grupowej, to bez chwili zastanowienia powiem, że tak. Jest tylko jeden podstawowy warunek - trzeba się zaangażować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz