Natchnęło mnie dziś. A właściwie żona mnie poruszyła. Znalazła bardzo ciekawy artykuł w darmowej gazecie jednej z sieciówek. Na coś się one czasem przydają.
"Dzieci i ryby głosu nie mają" - to tylko znane przysłowie, ale jak bardzo ważne dla dorastającego człowieka. Jeżeli rodzice wprowadzają to hasło w życie w stosunku do swoich dzieci, konsekwencje mogą być bardzo poważne. Dzieci tak wychowywane tracą prawie na zawsze swoją pewność w życiu. Tracą poczucie swojej wartości, która nie pielęgnowana upada na samo dno.
Stają się potem pożywką dla ludzi władczych. Są jak marionetki na sznureczkach, jak żagiel na wietrze bez sternika. Za każdym razem, gdy potrzeba wyrażać siebie, toczą wewnętrzny bój o każde słowo i setki myśli, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Można z tego wyjść, ale potrzeba wielu prób i wsparcia.
Dorastający człowiek wchodzi potem w związek. I co? Albo się podporządkowuje, albo próbuje odzyskać wiarę w siebie. I jeśli ma szczęście i roztropnego partnera, który zauważa potrzebę odbudowania swojej wewnętrznej pozycji, jest cień nadziei. Ja miałem to szczęście, i dzięki pomocy psychoterapeutki i żony, powoli budzę w sobie pokłady energii i siły, które zostały uśpione od dzieciństwa. Potem pozostaje "tylko" odpowiedzialność za swoją wolność i konsekwencje własnego zadania, ale to już inna para kaloszy.
Cały czas jednak walczę i mam nadzieję, że każdy kolejny dzień będzie lżejszy. Czego Wam i sobie życzę.