Jak już pisałem w poprzednim poście zostaliśmy postawieni pod ścianą. Po pięciu telefonach (moich i żoneczki) doszliśmy do porozumienia, że dajemy na razie sobie z tym spokój - czyli zero dzwonienia aż do następnego razu.
Jak się można przekonać na własnej skórze, każda umowa zawiera niezliczone furtki dla usługodawcy oraz liczne obostrzenia dla odbiorcy. Podsumowując - wyszło na to, iż jesteśmy uwiązani umową przez kolejne 24 miesiące i to wszystko zgodnie z literą prawa. Mały szczegół jest taki, że pismo z informacją o zmianie zostało wysłane na stary adres, a nawet rezygnacja z usług powodowała podwyżkę abonamentu przez jeden miesiąc ze względu na okres wypowiedzenia.
Jak się można przekonać na własnej skórze, każda umowa zawiera niezliczone furtki dla usługodawcy oraz liczne obostrzenia dla odbiorcy. Podsumowując - wyszło na to, iż jesteśmy uwiązani umową przez kolejne 24 miesiące i to wszystko zgodnie z literą prawa. Mały szczegół jest taki, że pismo z informacją o zmianie zostało wysłane na stary adres, a nawet rezygnacja z usług powodowała podwyżkę abonamentu przez jeden miesiąc ze względu na okres wypowiedzenia.
Okazuje się jednak, że pomysłodawca umowy (czyli prawnicy) tak sprytnie ją skonstruowali, że czy chcesz czy nie wyciągną z ciebie kasę i to niemałą. Jak głosi slogan reklamowy UPC - "1.4 mln zadowolonych klientów". Szybko licząc - około połowa z nich ma podobną usługę, czyli internet o prędkości 60 Mb/s. Wychodzi więc na to, że w przeciągu tylko jednego miesiąca do kieszeni firmy wpadnie - uwaga - prawie 5 mln złotych więcej. Oczywiście dostaniemy do tego szybszą usługę, której i tak większość klientów nie wykorzysta, ale to już nasz problem.
Wniosek jest jeden - kolejna furtka i rezygnujemy z usług UPC. Po co mamy wisieć na telefonie ponad dwie godziny i czekać na propozycję, która za każdym razem jest inna? Wystarczy poczekać i przejść do innego operatora - pod warunkiem, że ten nie będzie zmieniał warunków umowy co dziewięć miesięcy.