sobota, 25 stycznia 2014

57. Serial inspiracją do zmian w społeczeństwie

Czy to możliwe, aby serial telewizyjny wnosił coś do naszego życia? Jedni mówią, że tak, drudzy, że nie. Dziś stanę po stronie tych pierwszych. Niestety, nie chodzi o współczesny serial, tylko taki, który grali jeszcze zanim przyszedłem na świat. W USA wszystko jest możliwe.

W czasach kiedy istniała jeszcze segregacja rasowa. Kiedy kobieta miała ładnie wyglądać przy mężu, siedzieć w domu i wychowywać dzieci. Kiedy Związek Radziecki był największym wrogiem Stanów Zjednoczonych. W tych właśnie czasach zaczęto nadawać pewien serial, który dziś śmieszy swoimi efektami specjalnymi i kostiumami. Ale nie to jest w nim najważniejsze.

Serial pokazywał jak życie może kiedyś wyglądać - w różnych jego aspektach. Łamał chyba wszystkie dostępne stereotypy i uprzedzenia. Dawał wgląd w przyszłość niewyobrażalną w tamtych czasach. 

Gene Roddenberry pisząc scenariusz do serialu Star Trek był inspiracją nie tylko dla zwykłych ludzi. Był kopalnią pomysłów do wynalazków, które dziś są w naszych rękach.

Do napisania tej notki natchnął mnie ten artykuł. Gorąco polecam.

niedziela, 19 stycznia 2014

56. Pokonany przez słodkie wspomnienia

Obudziły się dziś we mnie bardzo słodkie i zarazem przerażające wspomnienia z dzieciństwa. Jako mały chłopiec fascynowałem się wszystkim, co robi mój dziadek. Nie odstępowałem go na krok. Czasami mnie tylko zbywał, abym zaniósł coś babci lub przyniósł coś z jego magicznej komódki.
Źródło internet
Jako taki przylepiec niezwykle pasjonowały mnie pewne małe żyjątka, które zamieszkiwały sad dziadka.

Bałem się ich i jednocześnie przyciągały mnie. Przekonał mnie jednak specjalny kapelusz z siateczką. Pewnego razu dziadek powiedział, że mogę iść razem z nim. Nałożył mi na głowę ten kapelusz, dał do ręki dymiarkę i powiedział, że jak będę potrzebny, to mnie zawoła.

Tego dnia niesamowity dziadek doglądał pszczół. Otworzył jeden z uli i nagle w powietrzu znalazły się ich setki albo i tysiące. Przerażony stałem jak wryty i nie mogłem się ruszyć. Chwilę potem dziadek pomachał do mnie, abym przyszedł. A ja na to, że się boję, że mnie pszczółki pogryzą.


źródło
Podszedł więc do mnie, złapał za rękę i tak razem powoli zbliżyliśmy się do otwartego ula. Pokazał mi jak pszczoły po nim chodzą i nic mu nie robią. Potem powiedział, że teraz mogę robić dym. Ucieszyłem się, bo już stojąc z boku ciągle naciskałem dymiarkę i bawiłem się, na co dziadek się złościł, że to nie w tym momencie. Chwilę potem jak podszedłem do ula pierwsze pszczoły zaczęły siadać na mnie i radość przerodziła się w przerażenie. Potem pamiętam jak dziadunio wyciągał ramkę po ramce i oglądał pszczoły oraz plastry poszukując jakichś niepokojących zmian. Na szczęście wszystko było w porządku i ramki szybko lądowały na swoim miejscu. Po kilku minutach kolejny ul, a po godzinie było już po wszystkim.

Innym razem w porze letniej nadszedł czas zbioru. Nie mogłem się doczekać, by zobaczyć jak to się robi. Po moim ulubionym wstępie z miechem pszczelarskim nastąpiło okradanie pszczół z miodu. Całe ramki oczyszczone z większości pszczół lądowały po odsklepianiu w wirówce, którą ja sam własnoręcznie kręciłem.

źródło

Z uśmiechem szerszym niż mogłoby się to wydawać patrzyłem jak ten złocisty napój przelewał się do naczynia błyszcząc jak złoto.

Już od małego bylem łakomczuchem i dostawałem kawałki plastra, które się odłupały lub wkładałem palce do tego garnka i łapczywie pochłaniałem ten cudowny złocisty napój. Tego samego lub następnego dnia dziadek przygotowywał specjalną miksturę z wody i cukru oraz jakiegoś proszku dla pszczół, aby mogły odbudować swoje zapasy na zimę.

Piszę to wszystko, bo jest to dla mnie bardzo ważne. Jest jednym z nielicznych wspomnień, jakie mi pozostało w głowie. Jest również źródłem mojej wrażliwości na współczesne problemy pszczół. 

Po obejrzeniu filmu  "Więcej niż miód" serce mi się ściskało na niektórych scenach. Powróciły wspomnienia. Trochę już wiedziałem i wiele nowego się dowiedziałem o tych naszych małych latających towarzyszach życia. Były przed nami. Jeśli nie będziemy dbali o środowisko to my wyginiemy razem z nimi. Więc dbajmy o to, co dostaliśmy od Boga.

niedziela, 12 stycznia 2014

55. Terapia 3

Na początku terapii ustalone zostały reguły gry. Nikt nie spodziewa się cudów, lecz znacznej poprawy. Dziewięć miesięcy grzebania w sobie to czas na to, aby narodzić się na nowo. Czas, aby nauczyć się oddychać pełną piersią. Czas, aby zrzucić jarzmo uprzedzeń, braku wiary w siebie i innych przywar zaczerpniętych z dzieciństwa i pielęgnowanych starannie aż do teraz. Czas, na który każdy prawie liczy, że uszczknie z niego coś dla siebie. Zyska, a nie straci. Czas, który jest aż tak cenny w dzisiejszym świecie, że nie dostrzegamy tego, iż on jest dla nas, a nie my dla niego. Czas, aby stać się wolnym człowiekiem w pełnym znaczeniu tego słowa.

Dużo pracy przede mną. Dużo nowych prawd. Dużo błota muszę zmyć ze swoich oczu, aby ujrzeć piękno tego świata. Aby dostrzegać siebie. Aby słuchać siebie. Aby zrzucić iluzję i rozróżniać prawdę od kłamstwa i obłudy drzemiącej pod przykrywką pseudo wygodnego życia.

Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Wręcz ostrzegał, że to, co zobaczę może mi się nie spodobać, zaboleć i zranić ciało oraz duszę. Co bardziej boli?

Na początku był pot w ogromnych ilości, strach i bicie serca w trybie na przemian przyspieszonym lub zwolnionym. Tysiące myśli pojawiających się przed, po i w trakcie spotkania, kotłujących się w głowie niczym iskry nad ogniskiem. Zapalające jednocześnie blask strachu i promyk nadziei. Pojawiały się i znikały, niektóre jednak pozostały na dłużej wywołując reakcje łańcuchową, zdarzeń i kolejnych myśli. Przewalając kolejne myśli w kierunku nieuniknionej konfrontacji z samym sobą i rzeczywistością, w której żyjemy.

Kolejne zasłony milczenia spadają na ziemię, robiąc miejsce na prawdziwe ja. Świat, który czai się tuż za rogiem jest tak blisko i tak daleko. Powoli widać szczyt. Widać też kręte ścieżki i wysokie urwiska, z których od samego patrzenia można dostać kręćka. Taka jest droga i cel.

Poznać, zrozumieć, pokochać. To na początek, co potem? Różne są opcje. Jednak jedno jest pewne - już nigdy nie będę taki sam. Zmienię się w lepszego człowieka. Tego sobie i Wam życzę.