środa, 25 grudnia 2013

51. Terapia 2

Od dłuższego czasu chodzę na terapię grupową. Teraz mam chwilę przerwy świątecznej, ale już za moment czeka mnie kolejna porcja pracy nad sobą. O tym, co tam się dzieje, nie mogę pisać wiele. Obowiązuje mnie tajemnica.

Mogę mówić o sobie, o moich odczuciach. Za każdym razem kiedy tam jestem popadam w stan dociekliwego zastanawiania się nad swoim życiem. Czy czasem któraś z usłyszanych historii nie jest moja, co często się pokrywa w części lub całości. Każdy z nas jest inny, ale emocje mamy podobne. Inaczej je odczuwamy i przeżywamy. Inne mają dla nas znaczenie. Ale czujemy i myślimy.

Najważniejsze jest to, że jesteśmy tam, aby sobie pomagać. I tak się dzieje. Sama obecność pomaga. Otwierając zamknięte myśli i wspomnienia wylewa się ze mnie czara goryczy, która zastygła niczym lawa przykryta tonami zalepiaczy. Takie powolne i kontrolowane upuszczanie jest o wiele lepsze niż erupcja skumulowanych emocji naładowanych agresją. Kiedyś wybuchałem i to strasznie. Czasem dusiłem coś w sobie tak mocno, że czułem się chory.

Dziś widzę, że każdy dzień jest jak powiew wiatru nad morzem. Jest jak wschód słońca. Jest ciężko, ale tak być powinno. Wiem od żony, że ile włożę, tyle wyniosę. Dziękuję jej za wsparcie. Kiedyś to ja przy niej trwałem, choć nie rozumiałem. Dziś ona dla mnie jest ostoją.

Spotkania grupowe nie są łatwe. Obnażają moje słabości, jednocześnie podkreślając to, co we mnie jest dobre. Rozwalają i układają na nowo podwaliny mojej tożsamości.

1 komentarz: