W końcu to hit. A jak tak, to trzeba go powtarzać do znudzenia niczym "Last Christmas" i "Kevin sam w domu" w Boże Narodzenie. Ale o czym mowa?. Nie przeszkadza mi puszczanie po kilka razy tego samego utworu, ale męczenie czegoś dziesiątki razy to już zdecydowana przesada.
Na domiar złego są to piosenki z serii nic nie wnoszących do życia. Mało tego, to są piosenki promujące złe wzorce życia dla dzisiejszej młodzieży. Czyli życie to jedna wielka zabawa. I najważniejsze to: kasa, seks, alkohol, imprezy...
Owszem, jest czas na zabawę. Jest czas na pracę. Jest czas na rozwój fizyczny i duchowy. Tylko dlaczego mało o tym się śpiewa? Bo się nie sprzedaje.
Czy to jest muzyka?
I jeszcze jeden, mój "ulubiony"...